wtorek, 20 października 2015

Liebster Award, czyli Apaczowa się wywnętrza.



W ubiegłym tygodniu spotkała Apaczową podwójnie niespodziewana niespodzianka, a mianowicie otrzymała dwie nominacje do nagrody Liebster Award, od dwóch niesamowitych, utalentowanych Kobiet.







Pierwsza od Doroty z bloga Dorota na Przedmieściach, a druga od Ani z O sobie dla mnie.

Odpowie Apaczowa w takiej kolejności, w jakiej otrzymała pytania, więc jako pierwsze od Dorotki:

1. Do czego potrzebny jest Ci blog?
Właściwie odpowiedź zawiera się w pierwszym moim poście, czyli TU. W wielkim skrócie powiem więc, że głównym powodem jest ocalenie od zapomnienia moich wspomnień i myśli. I bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej.

2. Posty planujesz czy powstają spontanicznie?
Zdecydowanie spontanicznie. Wszystkie zaplanowane tytuły siedzą sobie grzecznie w poczekalni, bo oprócz tytułu nie ma w nich nadal żadnej treści ;))

3. Z czego jesteś najbardziej zadowolona na blogu?
Z tego, że poznałam dzięki temu wiele wspaniałych Kobiet, wiele osobowości i talentów, które chcą poświęcić wolną chwilę i skrobnąć tu do mnie kilka słów, co mnie niesamowicie za każdym razem dziwi i wzrusza.

4. Wolisz filmy czy zdjęcia?
Jedno i drugie ma swoje zalety. Ostatnio popłakałam się na filmie z drugich urodzin Córki. Zdjęcia nie przypomniały mi o tym, jak cudnie w jej ustach brzmiało słowo "musia".

5.  Idealne czy ręcznie robione?
Ręcznie robione, bez dwóch zdań. Choć patrząc na niektóre z tych utalentowanych Kobiet, o których wspomniałam wyżej, ręcznie robione też może być idealne :)

6. Trendy to coś czym się przejmujesz?
Jedynie jeśli chodzi o Córkę. Tu z wieloma trendami - chcąc nie chcąc - muszę być na bieżąco.

7. Jesteś ranny ptaszek czy nocny marek ?
Zdecydowanie nocny marek. A rano ranny ptaszek zazwyczaj usiłuje mi wbić do głowy nieco rozumu ;)

8. Co przeważa w Twoim życiu - plan czy spontan.
Odkąd mam Dziecko lubię mieć wszystko zaplanowane. Połowa z tych planów i tak bierze w łeb, ale się nie poddaję.

9. Robisz listy - to do?
Tak! Mnóstwo. I chyba zaraziłam Córkę, bo od kilku lat przed każdym wyjazdem robi własną listę rzeczy, które koniecznie musi spakować.

10. Co Cię uszczęśliwia?
Spokój. Czyli dni, kiedy nie wstaję rano z myślą, że czeka mnie coś nieprzyjemnego.
I te, kiedy jest czas usiąść z Córką i przy kubku gorącej czekolady obejrzeć setny raz "Przyjaciół".

11. Czy masz już plany na wakacje?
Aż tak daleko moje planowanie w przyszłość nie wybiega ;))


A teraz pytania od Ani:
1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
Ocalić od zapomnienia - ta myśl mi przyświecała, kiedy zaczynałam pisać.

2. Od czego zaczynasz dzień?
Od patrzenia przez okno. Te 5 minut, kiedy obserwuję budzący się świat - bezcenne.

3. Gdzie widzisz siebie za 5 lat?
Mam nadzieję, że w końcu we własnym domu.

4. All inclusive czy podróż bocznymi drogami?
Może i all, ale skąd mam wiedzieć, kiedy nie próbowałam? ;))

5. Blogi kulinarne - pokusa czy inspiracja?
Inspiracja! I pokusa...

6. Zawsze sałatka czy czasem frytki?
Zawsze frytki, czasem sałatka. Ech.

7. Gdyby można było wybrać, być może ponownie, lepiej być pracownikiem, czy pracodawcą?
Pracodawcą. Ale teraz nie popełniłabym już tych błędów, które popełniłam jako młody przedsiębiorca.

8. Dokąd pojechałabyś na weekend, tak od razu, bez wahania?
Do Warszawy. Post czeka na zrobienie, więc trochę o Warszawie jeszcze będzie.

9. Jakiego języka chciałabyś się nauczyć?
Espanol. Marzy mi się. Kto wie, może...

10. Do czego masz słabość?
Do szydełka. Nie potrafię mu ostatnio odmówić swojego czasu ;))

11. Jak długo potrafisz wytrzymać bez internetu?
Yyyy...trzeba szczerze przyznać, że u mnie to już rodzaj uzależnienia, więc... no.


Kochane Kobietki, dziękuję Wam serdecznie za te wyróżnienia! To ogromnie ważne dla mnie, że doceniacie to, co robię i zaglądacie tu do mnie.

Co do moich nominacji... myślę, że zrozumiecie, jeśli nikogo nie wyróżnię. Wszystkie blogi, które obserwuję zasługują na te nominacje, ale niektóre z Was już dostały ich kilka, albo macie ręce pełne roboty, więc komu by się chciało odpowiadać na moje pytania.
Chciałam jednak z tego miejsca podziękować wszystkim Wam za to, co robicie. Każdej z Was życzę, abyście się spełniały w tym, co robicie i nadal raczyły nas swoją twórczością.

Na koniec jeszcze coś słodkiego, żeby nie było, że Apaczowa już tylko szydełkiem wywija ;))







P.S. Apaczowa - gapa nie z tej ziemi, opublikowała post zanim go dokończyła...
Dziękuję więc za komentarze, które pojawiły się jeszcze zanim kobiecina ogarnęła ten chaos ;))











środa, 7 października 2015

Powrót marnotrawnej Apaczowej.

 
Wstyd...
Wstyd niesamowity.
Siedzi Apaczowa i nie wie, jak Wam w oczy spojrzeć, od czego zacząć i na czym skończyć.
 
Jakie wielkie słowa wypisywała na początku, że sobie tu pisać będzie dla siebie samej, a miejsce to ma być dla niej motywacją do systematyczności i regularnych zapisków ważniejszych dla niej wydarzeń i co?
I taka regularna jest, że miesiąc nic nie zapisała, a przecież było o czym!
 
Wstyd Apaczowa...
Przez ten czas zaczęły tu zaglądać cudowne Osoby i żeby jedna z nich musiała Ci aż przypomnieć, coś obiecywała?

Ruszyło ją coś w środku, bo kobiecina uwierzyć nie mogła, że ktoś za nią rzeczywiście zatęsknił i z energią nową powzięła postanowienie, że nigdy już się tak nie zapuści.
 
Bo wstyd.
 
Ale żeby nie było, że to z samego tylko lenistwa, to powiedzieć należy, że w czasie, który minął od ostatniego wpisu spadły na Apaczową bodaj wszystkie plagi egipskie, a zwłaszcza jedna, która spadła i trwa i wygląda na to, że szybko sobie nie pójdzie.
 
Otóż nawiedziła osiedle Apaczowej ekipa minionków, która zaczynając skoro świt, a kończąc późnym wieczorem pruje chodniki i przydomowe ogródki w celu unowocześnienia instalacji elektrycznych.
Grupa minionków kilka razy już doprowadziła do wysadzenia korków, przecięła przewód od dzwonka przy furtce i przydusiła trawę w ogrodzie toną wykopanej pod przewody gliny. Lecz jednocześnie ta sama ekipa kopie rowy kształtem przypominające trasę slalomu, aby oszczędzić róże i tuje, tak czule pielęgnowane przez Matkę Apaczowej.
 
W związku z akcją przecinania różnorakich przewodów i wysadzania korków, jeden z laptopów musiał skorzystać z psychologicznej pomocy serwisu, bo popadł w czarną rozpacz i ekran nie chciał mrugnąć do Apaczowej ani jednym pikselem.  
Odtąd Apaczowa włączała wszelkie elektroniczne urządzenia jedynie wtedy, gdy minionki udawały się na spoczynek, a w ciągu ich dziennych szaleńczych wykopków usiłowała znaleźć sobie zajęcia innego typu.
 
Znalazła.
Własciwie nie szukała długo, bo takie jedno marzenie jej się tłukło po głowie już od dawna, ale jakoś wciąż brakowało jej czasu na jego realizację.
Teraz odcięta od wszelkiej elektroniki mogła w końcu zająć się tym, czym kilka dobrze znanych jej blogerek kusi w swoich wpisach...
 
Szydełko.
 
To jedno słowo sprawiało, że Apaczowa toczyła ślinę na widok cudów powstających pod dotykiem tego cudownego narzędzia i miała wrażenie, że to jakaś czarodziejska różdżka jest, bo gdzie zwykły mały kawałek metalu czy tworzywa potrafiłby takie cuda czynić?

Ale wiedziała Apaczowa, że te czary to właściwie w rękach tych szydełkowych Mistrzyń siedzą i te czary talentem się zwą po prostu.

Wiedziała, że Mistrzyniom nigdy nie dorówna, ale zaczęła sobie coś tam nawijać, jakieś niteczki przeplatać i kolory łączyć, aż nie mogła uwierzyć, gdy pewnego razu dosyć ładny babciny kwadrat jej wyszedł, którego pruć nie trzeba było i nawet za podstawkę pod kubek mógłby bez wstydu służyć.
Zachęcona tym niewielkim sukcesem postanowiła dziergać dalej, może nawet poduszka jaka w końcu wyjdzie.
 
Tak się rozpędziła, aż stwierdziła, że na poduszkę nadziergała zdecydowanie za dużo, może by więc jaki dziecięcy kocyk zmajstrować, ale gdy i ta ilość udziergana została, doszła Apaczowa do wniosku, że szkoda materiału i rzuca się od razu na ilości hurtowe w celu zszycia z kwadratów narzuty na łóżko Córki...
 
Aż się boi Apaczowa co będzie, gdy wydzierga ilość na tę narzutę wystarczającą...